Byłem dziennikarzem.

pexels-photo-97050-1

Zwykło się mawiać, że dziennikarze sportowi to niespełnieni sportowcy. Po części pewnie i z tego powodu na pewnym etapie  właśnie w pisaniu o sporcie widziałem swój plan na życie.

To były fajne czasy. Zaczynałem w 2005 roku w redakcji Wirtualnej Polski. Było nas tam wtedy czterech, oprócz mnie: Grzegorz Chodkowski, Rafał Miernik i Paweł Chrząszcz. W tamtym okresie serwisy internetowe zawierały głównie przedruki z prasy i opracowane depesze PAP. Na prawdziwe dziennikarstwo nie było czasu, środków, ani możliwości. Dziś z zazdrością spoglądam na chłopaków z redakcji WP, którzy mają nieporównywalnie większe możliwości realizacji swojej zawodowej pasji. Grzesiek Wojnarowski nadaje prosto z Igrzysk w Rio, Jacek Stańczyk podczas Euro jest na miejscu, a Artur Mazur prosto z Nowego Jorku publikuje materiały dotyczące UFC. Za moich czasów mogliśmy w najlepszym wypadku liczyć na  akredytację na mecz Legii czy galę KSW . Poza tym – 8h dyżuru przy komputerze i  relacje tekstowe z meczów sprzed telewizora. Tak to się zaczynało.

Z czasem, razem z rozwojem redakcji i większą specjalizacją, udawało się gdzieś wyrwać. Wbrew pozorom nie zajmowałem się piłką. Moimi konikami była Formuła 1 oraz MMA. Stworzyliśmy w WP chyba pierwszy dedykowany F1 serwis, zanim jeszcze za kierownicą bolidu BMW Sauber usiadł Robert Kubica. Jako pierwsza duża redakcja w takim stopniu promowaliśmy MMA, będąc patronem medialnym KSW, bodaj od gali numer 6 – pierwszej zorganizowanej na Torwarze.

Moja przygoda z dziennikarstwem zakończyła się dość szybko. „Szklany sufit” nad moją głową był nie do przebicia, a chcąc się rozwijać musiałem szukać nowych wyzwań. Szczęśliwie pomogła mi w tym sama Wirtualna Polska. Odszedłem z redakcji przechodząc na stronę biznesową, co pozwoliło mi poznać Internet z kompletnie innej perspektywy. Nie żałuję. Tak miało być.

Z przygody dziennikarskiej zostały fajne wspomnienia. Do zdecydowanie najmilszych należą te związane z patronatem medialnym nad galą Perfect Boxing Night, która odbyła się 9 czerwca 2007 roku w Katowicach. Dane mi było wtedy poznać nie tylko Andrzeja Gołotę, trenera Andrzeja Gmitruka, Tomasza Adamka i kilku innych zawodników. Przede wszystkim jednak Dona Kinga.

Ta kilkunastominutowa rozmowa w katowickim hotelu w środku nocy była dla 24 letniego wówczas chłopaka ogromnym przeżyciem. Nie byliśmy na ten wywiad umówieni, nie mieliśmy przygotowanych pytań. Nadarzyła się okazja, którą udało się wykorzystać. Przedrzeć przez zasieki ochroniarzy, rzecznika prasowego oraz pozostałych dziennikarzy „poważnych” redakcji i wyszarpać trochę czasu dla siebie. Myślę, że nie wyszło najgorzej. Zobaczcie sami:


Don, Twoje pierwsze słowa po zakończeniu walki Andrzeja Gołoty brzmiały „Gołota powrócił”. Zgodzimy się chyba, że Andrzej bez względu na klasę rywala walczył znakomicie.

Tak, był wspaniały. Jestem bardzo dumny z jego postawy. Zrobił to, co do niego należało i sprawił że spaniały powrót stał się faktem. Jestem w tego bardzo zadowolony. Andrzej zasługuje na to, żeby go dopingować, żeby być z nim, żeby on czuł się dobrze wiedząc że ma poparcie wśród swoich rodaków. Gołota wykonał niesamowicie ciężką pracę aby się odrodzić i walczył jak dwudziestolatek. Teraz – moi polscy bracia i siostry – pomóżmy mu. Pomóżmy mu dowieść że jest w stanie przywieźć do Polski pas mistrza świata wagi ciężkiej.

Uważa Pan, że już teraz Gołota jest gotów walczyć o pas, czy może konieczne są jeszcze dwie-trzy dziesięciorundowe walki z zawodnikami takimi jak Bates?

Będziemy nad tym pracować. Jedno jest jednak pewne – dam Andrzejowi szansę walki o tytuł. I wzywam wszystkim w Polsce, aby pomogli mi w tym przedsięwzięciu. I nie chodzi mi o elity, o najbogatszych, ale o tych tworzących masy. O ludzi, którzy mogą się identyfikować z Andrzejem jako jednym z nich, z kimś kto podnosi się po upadku. Wszyscy pomóżmy Gołocie udowodnić przed światową opinią publiczną, że może zdobyć tytuł mistrza świata wagi ciężkiej.

Don, na pewno widziałeś reakcję widowni w momencie wyjścia Gołoty na ring. Ludzie wiwatowali, a przecież, bądźmy szczerzy, Gołota kilkakrotnie w przeszłości zawiódł. Z czego według Ciebie wynika ta bezgraniczna miłość polskich kibiców do Andrzeja?

To magia człowieka, wynikająca z jego podejścia. On nigdy się nie poddał, nigdy nie zrezygnował. To przecież jedna z cech Waszego narodu. to właśnie uczyniło Polskę tak wspaniałym krajem.

Myślę że Andrzej nadal będzie dawał z siebie wszystko, a ja pomogę mu na tyle na ile będę mógł. Wzywam też wszystkich Polaków po raz kolejny – pomóżcie mi pokazać, na co stać polskiego chłopaka.

Powrót Andrzeja był pewnym ryzykiem, również dla Dona Kinga…

Ja ani przez moment nie miałem wątpliwości co do powrotu Gołoty, co do dania mu możliwości tego powrotu. Zapytam Was – czemu nie? Osobiście jestem bardzo dumny z Andrzeja, jestem dumny z Polski. Teraz, w duchu Polski, w duchu polskości proszę mi odpowiedzieć – czemu Andrzej Gołota nie miałby dostać szansy walczenia o tytuł? Czemu nie?!

Więc czemu nie w Polsce? Jest szansa na mistrzowską walkę w naszym kraju?

Zdecydowanie tak! Spójrzcie na Tomka Adamka. Stracił mistrzowski pas, z kilku powodów. Ale w Katowicach wrócił we wspaniałym stylu. Dał rywalowi prawdziwą lekcję pięknego boksu. Adamek wykorzystał kolejną szansę – jest mistrzem świata w kategorii cruiser – teraz postaramy się zunifikować wszystkie tytuły w tej kategorii wagowej.

Właśnie. Tomasz przed tą walką zmienił kategorię wagową. Widać było, że Luis Pineda jest zawodnikiem dużo cięższym od Tomka. Mimo to nasz zawodnik boksował wspaniale i w pięknym stylu zakończył walkę.

To, co widzieliście dziś to człowiek ustawiający sobie rywala i czekający na okazję. Kiedy już Adamek trafił i posłał rywala w liny – nie wypuścił go stamtąd. To musiało się tak potoczyć. Tomek walczy teraz w wyższej wadze, ale jest bardziej pewny siebie, jest w lepszej formie. Wcześniej musiał zrzucać wagę i przez to tracił zarówno siłę jak i szybkość.

Więc zgadza się Pan z trenerami, którzy również twierdzili że przejście do wyższej kategorii było dla Tomka słusznym rozwiązaniem?

To było chyba widać w Katowicach – Tomek jest teraz bardzo pewny siebie. Walczył jak za najlepszych czasów, jak podczas walki z Ulrichem w Berlinie. Wtedy tak jak i terazposyłany był na pożarcie. Mimo to powrócił, zdobył pas w wyższej kategorii i zaznaczmy że, zrobił to we wspaniałym stylu.

Don King Production zorganizowało już setki jeśli nie tysiące gal bokserskich na całym świecie. Jak na ich tle wypadła katowicka impreza zorganizowana przez 12ROUNDS?

Chcę powiedzieć, że ten sobotni wieczór to wielkie zwycięstwo całej Polski. Jestem szczęśliwy, że miałem możliwość i zaszczyt być tu. Nadszedł nowy czas – czas wielkich bokserskich imprez w Waszym kraju. Cieszę się, że mogłem tu być i doceniam wysiłek organizatorów.

Źródło: Wirtualna Polska


 

Epilog. king_siedzi_pokoj_rozmowa15

Niewiele efektów mojej pracy z tamtego okresu przetrwało próbę czasu. Większość materiałów przy kolejnych zmianach w portalu zniknęła w czeluściach serwerów, ale ten wywiad wciąż jest dostępny. Mam nadzieję, że nikt z dzisiejszego kierownictwa redakcji nie obrazi się, że go tu opublikowałem. Nie chciałbym, żeby przy kolejnej przebudowie serwisu i on zniknął bezpowrotnie.

Pisanie o sporcie to dla osoby żyjącej sportem najlepsza praca na świecie. Być może jeszcze kiedyś uda mi się do tego wrócić na poważnie. Tymczasem spróbuję wrócić do regularnego pisania tego bloga, który jest dla mnie substytutem dziennikarstwa. Lubię pisać.

Nie wiem tylko, czy wciąż potrafię.

Czytaj także:

Gdzie ci pięściarze, prawdziwi tacy? Należę do grona szczęściarzy. Przyszło mi bowiem żyć w czasach tytanów, herosów, prawdziwych gladiatorów światowego pięściarstwa1. Miałem szczęście og...
Magazyn Kopalnia – ostatni bastion dobrego dziennikarstwa? Dziś znów będzie "prasowo". Po wczorajszym tekście o "Przewodniku Kibica" dziś kilka słów o czymś zupełnie innym i w mojej ocenie absolutnie wyjątkowy...
„Przewodnik Kibica” – biblia każdego kibica Ekstraklasy "Skarby kibica" to w sumie nic nowego. "Przegląd Sportowy" wydaje swój od wielu lat, jednak niedawno na tym rynku miała miejsce prawdziwa rewolucja. L...