Stadionowa gigantomania – o pieniądzach publicznych, czyli niczyich

Stadium, Al RayyanPrzez wiele lat w Polsce narzekaliśmy na stadionową infrastrukturę. Ligowie obiekty lata świetności miały dawno za sobą i zamiast przyciągać kibiców – raczej ich odstraszały. Kilka lat temu – także dzięki Euro 2012 – do samorządów poszedł „impuls” dot. budowy nowych stadionów. Zaczęło się wielkie budowanie!

Jeśli chodzi o tworzenie infrastruktury sportowej w Polsce mamy różne fale. Jakiś czas temu w każdej gminie musiał powstać basen i aquapark, następnie przyszła kolej na stadiony. Nie mam nic przeciwko poprawie stanu obiektów, na których swoje mecze rozgrywają zawodowe drużyny piłkarskie. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że w bardzo wielu przypadkach ktoś gdzieś zatracił zdrowy rozsądek, czego efektem jest pominięcie przy kolejnych projektach czynnika, który w ekonomii określa się jako „gospodarność”.

Czemu tak się dzieje? Ano dlatego, że większość stadionów w Polsce, na których swoje mecze rozgrywają zawodowe drużyny piłkarskie budują samorządy. Czyli my budujemy: Pan buduje, i Pani buduje też. Szkoda, że o takim modelu nie wiedział Arsenal Londyn, który aby wybudować nowy obiekt zaciągnął gigantyczny kredyt. Z drugiej jednak strony nie wiadomo, jak zareagowaliby przedstawiciele władz Londynu, gdyby zgłoszono się do nich z prośbą o finansowanie Emirates Stadium. Podejrzewam, że mocno by się zdziwili.

W Polsce wszystko jest jednak postawione na głowie i z publicznych pieniędzy buduje się obiekty prywatnym spółkom. To mniej więcej tak, jakby miasto Stołeczne Warszawa wybudowało biurowiec jednemu z mających siedzibę w stolicy koncernów. Sytuacja analogiczna, zresztą mój stosunek do finansowania zawodowego sportu z pieniędzy publicznych jest już znany.

Wróćmy jednak do stadionów, które w każdym mieście powstają jak grzyby po deszczu. Pomińmy stadiony budowane na Euro – tutaj historia jest dość jasna i nie zamierzam analizować zasadności budowy obiektów we Wrocławiu, Gdańsku, Poznaniu czy przy Reymonta w Krakowie (obiekt rezerwowy). Dobrze, że poza Narodowym stadiony te mają swoich gospodarzy, choć sposób, w jaki wykorzystują te obiekty, to historia na zupełnie inne opowiadanie. Wystarczy sprawdzić dane o frekwencji.

Gdzie indziej budują i to jak budują! W Białymstoku obiekt na ponad 22 000 kibiców, według wstępnych wyliczeń za blisko 170 mln złotych! W Zabrzu mają jeszcze większe aspiracje – stadion na ponad 31 000 miejsc za grubo ponad 300 milionów. Czy tylko ja uważam, że ktoś tu  stracił kontakt z rzeczywistością? Po co tym klubom tak wielkie obiekty, skoro frekwencja na meczach Jagiellonii i Górnika to średnio kilka tysięcy osób? Kto ten stadion zapełni? Jak te stadiony na siebie zarobią? Ale tu wracamy do punktu wyjścia – finansowania. Gdyby te kluby, tak jak Arsenal, miały wybudować obiekty za własne pieniądze, pewnie projekty byłyby dostosowane do realiów. Ale że buduje miasto, za pieniądze publiczne, czyli niczyje, to kto komu zabroni zaprojektować drugą Allianz Arenę, choćby w Białymstoku? Efekty już widzimy – samorządy nie są w stanie zagwarantować finansowania budowy i zapewnić ciągłości modernizacji. W Białymstoku, aby dokończyć budowę, miejska spółka wypuści nawet obligacje, czyli dodatkowo się zadłuży! W Zabrzu z kolei brakuje pieniędzy na budowę trybuny głównej…

Wszystko to spowodowane jest zachłannością i brakiem wyobraźni osób zarządzających tymi klubami. Tymczasem pozytywnych przykładów nie brakuje. Pierwszym nowym stadionem w Polsce była nieco betonowa arena w Kielcach. Pojemność ok. 15 000, koszt to niecałe 50 mln złotych. Korona ma problem z zapełnieniem swojego stadionu. W Lubinie z kolei zbudowane bardzo kameralny obiekt na 16 000 kibiców, a koszt to 130 milionów złotych. Niemalże wzorcowym przykładem twardego stąpania po ziemi jest Piast Gliwice, który gra obecnie na być może nieco „blaszanym”, ale w zupełności wystarczającym stadionie na 10 000 kibiców, którego budowa kosztowała „marne” 50 mln złotych. Dobrym przykładem jest też Lublin, gdzie właśnie powstaje rozsądny obiekt na 15 500 widzów, którego koszt budowy szacuje się na zbliżony do obiektu „Miedziowych”. Warto też wspomnieć o Cracovii, której stadion jest znacznie mniejszy od lokalnego konkurenta – Wisły. Nikt przy Kałuży jednak szat nie rozdziera dobrze wiedząc, że taki obiekt jest w zupełności wystarczający.

Nie oszukujmy się – poza kilkoma klubami w Polsce: Legią, Lechem i Wisłą, żaden inny klub nie potrzebuje obiektu większego, niż 15 000 krzesełek. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że i tak na większości meczów nie będzie kompletu, bo polskie kluby nie potrafią przyciągnąć kibiców na stadion. Po co więc budować absurdalnie drogie i absurdalnie duże obiekty, na których następnie przed meczami ligowymi będą zamykane całe sektory, aby obniżyć koszty organizacji imprezy? Chyba lepiej wygląda mniejszy stadion wypełniony kibicami, niż „moloch” w 3/4 pusty?

Niestety, samorządy ulegają fanaberiom klubów i pompują setki milionów publicznych środków w kompletnie nieopłacalne inwestycje. Projekty stadionów tworzone są w oderwaniu od rzeczywistości, nie poparte żadnymi badaniami dot. zainteresowania piłką w danym regionie. Za publiczne, czyli za niczyje, czemu więc nie zaszaleć? – zdają się mówić właściciele klubów. Trwa obecnie batalia o stadiony w Łodzi – dla Widzewa oraz ŁKS’u. Łódzkiego samorządu nie stać na budowę dwóch obiektów na miarę oczekiwań i aspiracji obu klubów. Może więc, skoro nie jest realne zbudowanie jednego obiektu, podzielić środki tak, aby starczyło na dwa mniejsze, skromniejsze, ale za to opłacalne z biznesowego punktu widzenia stadiony – takie jak w Lubinie czy Kielcach?

Być może zaoszczędzone na budowie stadionów pieniądze warto byłoby przeznaczyć na boiska boczne? Na bazę treningową? Na szkółki dla młodzieży? O tym nikt nie myśli, bo nie wyjmuje pieniędzy z własnego portfela. Gdyby miał to zrobić – z pewnością dwa razy by się zastanowił.

na zdjęciu: stadion Al Rayyan w Katarze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>