XI. Dbaj o kibica

bildeDo napisania tej notki nakłoniła mnie sytuacja, z jaką spotkał się mój serdeczny znajomy – Karol „Pjus” Nowakowski. Karol to – dla tych którzy nie wiedzą – utalentowany warszawski raper, wielki kibic warszawskiej Legii i jednocześnie jedna z niewielu osób na świecie z całkowicie sztucznym zmysłem słuchu. Osoba niepełnosprawna, która chciała zakupić karnet na mecze swojego ukochanego klubu.

Legia Warszawa od dawna stara się wspierać osoby niepełnosprawne. Stadion przy Łazienkowskiej dysponuje miejscami na trybunach, które mogą zająć osoby poruszające się na wózkach inwalidzkich oraz ich opiekunowie.  Jednak jak to w życiu bywa założenia to jedno, a czynnik ludzki to coś zupełnie innego. Karol z powodu swoich ograniczeń nie może zadzwonić do Punktu Obsługi Kibiców, starał się więc skontaktować z klubem za pośrednictwem e-maila. Oto jego relacja:

Witam nazywam się Karol Nowakowski, jestem kibicem Legii Warszawa próbującym nabyć karnet na nowy sezon, na dotychczas zajmowane miejsce. Czemu piszę tu? Dlatego, że mimo wielokrotnej próby kontaktu z POK (via mail, ubytek słuchu wyklucza kontakt telefoniczny), nie otrzymałem odpowiedzi na pytania (choć w tym samym czasie mailing zapraszający mnie do zakupu karnetu zdążył się pojawić już 3 razy). Ja wszystko zrozumiem (końcówkę sezonu, mistrzostwo, reformę ligi, start sprzedaży), ale to Wy wyznaczacie pewne daty i tworzycie system sprzedaży, a potem nie dotrzymujecie obiecywanych standardów.

Jestem kibicem niepełnosprawnym i choć nie lubię „dopraszać się” o dodatkowe uprawnienia, to po prostu korzystam ze swojego prawa (tak, PRAWA) do zniżek. Natomiast Wy umożliwiając takie udogodnienia nie potraficie jednocześnie należycie wywiązać się ze swoich zadań (brak informacji, olewactwo, mało funkcjonalny system sprzedaży), dlatego za pomocą Facebooka pytam:

1) Czy kibic z niepełnosprawnością (stopień umiarkowany) będzie mógł nabyć (jak to było do tej pory) karnet z taką zniżką czy za każdym razem będzie musiał nabywać bilety? (cytat: Dla osób o umiarkowanym oraz lekkim stopniu niepełnosprawności przygotowaliśmy odpowiednio rabaty w wysokości 50% oraz 20% na zakup biletów na poszczególne spotkania).

2) Czy w tym sezonie taka osoba będzie mogła nabywać karnety/ bilety za pomocą systemu on-line? Bo niestety w poprzednim sezonie osoby najbardziej zainteresowane systemem online musiały się fatygować do kas. Niby mam zniżkę, nie powinienem narzekać, co? Ale pomyślcie sami jak to wygląda.

3) Czy jeżeli nie mogę kupić zniżkowego karnetu, to czy mogę nabyć taki normalny, bo póki co w systemie widnieje jako ulgowy, ale nie mogę go kupić, ani tym bardziej zmienić na inny ( pokazuje się informacja: Nieprawidłowy bilet/karnet!)

Całą relację Karol zamieścił na swoim profilu na FB: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=576502945728137&set=a.367699206608513.91110.104933022885134&type=1&theater i koniec końców udało mu się sprawę załatwić. Moje pytanie brzmi: czy gdyby nie był TYM Pjusem, czy gdyby o swojej sytuacji nie napisał na FB i nie poinformował zaprzyjaźnionych dziennikarzy (którzy z tego co wiem dzwonili w tej sprawie do klubu) to sprawa nabrałaby takiego przyspieszenia? Śmiem twierdzić, że niekoniecznie.

Kilkukrotnie na tym blogu poruszałem już temat traktowania kibiców przez kluby i gdy wydaje się, że wszystko idzie ku lepszemu zawsze znajdzie się jakiś przykład dobitnie pokazujący, że jeszcze daleka droga przed nami. Tutaj nie zawiodły zasady czy filozofia działania klubu – zawiedli ludzie. Ludzie, którzy dopiero w obliczu medialnego szumu postanowili zadziałać. Ale takich, jak Karol z pewnością jest więcej. Ludzi, którzy każdego dnia czekają na odpowiedź z POK, którzy mają problem z załatwieniem spraw. Uważam, że osoby te powinny być traktowane absolutnie priorytetowo i mam nadzieję, że po lekcji jaką pracownikom Legii urządził dziś „Pjus” wszystko zostanie naprostowane.

Chciałbym również poruszyć przy tej okazji inny temat, ponieważ w mojej ocenie sam fakt iż osoba taka jak Karol musi kupować karnet jest dziwna. Kluby w ogólnie nie starają się „zagospodarować” takich osób, a powinny próbować to robić!

W każdej społeczności są osoby „znane i lubiane”. Wywodzą się z różnych kręgów, są liderami opinii, postaciami wiodącymi w swoich branżach, jednostkami w jakimś stopniu wybitnymi. Do takich osób należy „Pjus”, a na trybunach warszawskiej Legii znajdziemy jeszcze kilka takich przypadków (przy czym nie mam tu na myśli osób określanych mianem „VIP”). Każdy klub ma tego typu „bohaterów”, których jednak nikt nie potrafi – w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu – wykorzystać.

To nie Karol powinien się upominać o możliwość zakupu karnetu. To klub powinien zabiegać o to, aby Karol karnet miał i przychodził na mecze! Każdy klub powinien stworzyć coś na kształt grupy swoich „ambasadorów”, którzy – jeśli tylko by chcieli – braliby udział w różnego rodzaju akcjach specjalnych i imprezach organizowanych przez klub, skierowanych do kibiców. Osoby te mogłyby porywać tłumy, nakręcać modę na chodzenie na mecze, realnie wpływać na poprawę frekwencji, wspierać działania mające na celu popularyzację klubu. Nie mówię tu o czymś wielkim i wielce angażującym. Wręcz przeciwnie. Ważne tylko, aby robiły  to z serca – ludzie kochają autentyzm i z pewnością prędzej pójdą za takim lokalnym bohaterem, niż polującym na darmowe wejściówki i poczęstunek „VIPem”.

Ambasadorowie byliby więc idealnym łącznikiem klubu z kibicami, mogliby zrobić dla klubów coś dobrego, jednocześnie nie wymagającego wielkiego wysiłku. Oczywiście nie wszyscy znajdą na to czas, nie wszyscy będą chcieli się w to angażować, ale czemu nie spróbować? Jak już wspominałem – każdy klub ma takich „sławnych” kibiców z którymi mógłby wejść w ciekawe formy współpracy. Ważne tylko, aby było to szczere. Chyba nikt tak skutecznie, jak kibice piłkarscy, nie wyczuwa fałszu i podstępu. Z pewnością też ci lokalni liderzy nie chcieliby narażać swojego wizerunku dla nie do końca dobrze przemyślanych projektów.

Jestem przekonany, że taki pomysł przełożyłby się na lepszą frekwencję na stadionach, na lepszą identyfikację kibiców z klubem, a sami Ambasadorowie mieliby poczucie, że robią coś dla ukochanego klubu. I nie musieliby angażować Bóg wie jakiś środków, aby móc kupić karnet.

fot. Piotr Litwic / nto.pl