Kibic ma karnet, a na mecz nie przychodzi. Co robić?

13gornik2_f20Dziś o dość ciekawej sytuacji, jaką można zaobserwować na przykładzie Legii Warszawa, choć jestem pewien że w wielu innych klubach jest podobnie. Chciałbym pochylić się nad kibicami, którzy mimo zakupu karnetu nie pojawiają się na meczach swojego klubu. Co zrobić, aby ta liczba była jak najmniejsza?

Przyjrzyjmy się dwóm twittom rzecznika warszawskiego klubu, Michała Kocięby, przed meczem z Górnikiem Zabrze:

 

 

21 546
vs.
17 356

Ponad 4 000 kibiców, mimo posiadania wejściówki, nie przyszło na mecz. Z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że byli to posiadacze karnetów. Raczej nie zdarza się, aby na mecz nie przyszedł ktoś, kto kupuje pojedyńczy bilet. Czemu więc tak duża grupa ludzi zdecydowała się zostać w domach?

Trudno tu doszukiwać się konkretnych przyczyn. Ważniejsze jest inne pytanie – co Legia zrobiła, aby ci ludzie na mecz jednak przyszli? To nie pierwszy raz, kiedy liczna grupa „karnetowiczów” nie korzysta z możliwości przybycia na stadion przy Łazienkowskiej. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie ma problemu, że i tak za karnet zapłacili, więc kasa się zgadza. Takie myślenie jest wyjątkowo krótkowzroczne. Wystarczy bowiem przyjąć, że średnio każdy z tych kibiców zostawiłby przy okazji wizyty na meczu 10 złotych w punktach gastronomicznych, czy klubowym sklepie. Daje to już pokaźną kwotę zwiększająca wpływy z tzw. „dnia meczowego”. Warto po te pieniądze się schylić.

Wszyscy kibice w Warszawie posiadają Karty Kibica. Dla fanów to przekleństwo, dla klubu wręcz odwrotnie – wspaniałe narzędzie  które chyba nie do końca jest wykorzystywane. Co bowiem daje nam ten system? Otóż dzięki tym kartom klub dokładnie wie, kto spośród posiadaczy karnetów był na meczu, a kto został w domu. Legia może się zwrócić bezpośrednio do tych osób, zapytać ich o przyczyna absencji, a także zachęcić do korzystania z zakupionego karnetu. Wykorzystując ogromną bazę danych swoich kibiców, może zaserwować bardzo konkretny, spersonalizowany przekaz.

Przykład? Przyjmijmy, że pewna część kibiców odpuściła pierwsze mecze rundy wiosennej z powodu pogody. Jest zima to musi być zimno – trudno. Co bym zrobił na miejscu ludzi pracujących w Legii? Wypuściłbym kampanię mailingową TYLKO do tych, którzy na poprzednim meczu nie byli. Zachęciłbym ich do wizyty przy Łazienkowskiej, a dodatkowo  zaoferowałbym każdemu z nich darmową ciepłą herbatę w punkcie gastronomicznym. System identyfikacji poprzez karty daje taką możliwość. Banalne działanie, w gruncie rzeczy nie wymagające praktycznie żadnych poważnych nakładów finansowych. Proste, fajne, tanie. To tylko przykład działania, jakie można podjąć w oparciu o bazę mailingową swoich kibiców. Jak już kiedyś pisałem – czasem trzeba do kibica wyciągnąć rękę, złapać go i zaciągnąć na stadion.

Legia, dzięki obowiązkowi posiadania przez kibiców klubowych kart, posiada olbrzymią bazę konkretnych ludzi zainteresowanych ich „produktem”. Na chwilę obecną korzysta z niej, wysyłając zwykły newsletter.

Można więc przyjąć, że nie korzysta  wcale.