Czas skończyć z pajacowaniem w MMA

Burneika OzdobaChwilę po zakończeniu gali MMA Attack 3 napisałem na Twitterze: „Paradoksalnie polskiemu MMA ten cyrk z Burneiką i Ozdobą wyjdzie na dobre”. Mam bowiem nadzieję, że po raz ostatni na dużych imprezach MMA organizowanych nad Wisłą byliśmy świadkami tzw. „freak fight”. Granica została przekroczona.

„Jest tylko cienka czerwona linia między rozsądkiem a szaleństwem”. To przysłowie przyszło mi do głowy, oglądając „starcie” Burneiki z Ozdobą. Szaleństwo. Nie mające nic wspólnego ze sportem cyrkowe widowisko, które im dłużej trwało, tym większym napawało mnie obrzydzeniem. Z reakcji otoczenia wnioskuję, że nie tylko mnie. I bardzo dobrze.

Idea „freak fight” została stworzona, by przyciągnąć do MMA ludzi na co dzień niezainteresowanych dyscypliną. Organizatorzy zestawiali więc pojedynki tzw. celebrytów, którzy mieli być dodatkiem do „poważnego” MMA. Jak łatwo zgadnąć, to właśnie pojedynki znanych i lubianych przyciągały uwagę tłumów.  W ten sposób do ringu trafili były strongman Pudzianowski, niezbyt utalentowany pięściarz Najman, kulturysta Burneika czy były piłkarz Wiśniewski. W Katowicach do tego grona dołączył tancerz erotyczny Ozdoba, a „cienka czerwona linia” została przekroczona.

Podobała mi się reakcja ludzi w Spodku. Część opuściła trybuny, reszta gwizdała. W mediach społecznościowych i najbliższym otoczeniu dało się zauważyć ogólne rozczarowanie i szyderę. Być może walka Burneika – Ozdoba zamiast być największym magnesem, okazała się w końcowym rozrachunku największą porażką organizatorów? Według mnie przyniosła więcej wizerunkowej szkody, niż pożytku. Ludzie wyczuli, że ktoś próbował ich oszukać. Zdali sobie sprawę, że prawdziwe MMA to coś innego od tego, co  serwują im panowie Kawulski, Lewandowski czy Cholewa w walkach z udziałem uczestników „Tańca z Gwiazdami”. Paradoksalnie – może to być największy sukces sobotniej gali MMA Attack.

Nigdy więcej pajacowania w ringu. MMA w Polsce przebiło się do masowej świadomości na tyle, że nie potrzebuje już egzotycznych zestawień. Wydaje się, że ludzie w końcu poznali dyscyplinę i choć nie kojarzą jeszcze zawodników i nie mają idoli (może poza Khalidovem), to potrafią MMA oglądać, emocjonować się i kibicować „swoim”.

Być może jestem zbyt wielkim optymistą. Ale patrząc na wyniki oglądalności ostatnich gal KSW, czy też zaskakująco dobre wyniki sprzedaży PPV wierzę, że polskie MMA nie potrzebuje już „freaków”.