Czy Kiełbowicz nie zasłużył na więcej?
To naprawdę nie jest tak, że ja się na siłę czepiam i narzekam dla samego narzekania. Byłbym bardzo zadowolony, gdybym nie musiał pisać i wytykać ciągle tych samych błędów popełnianych przez pracowników klubu któremu – nie ukrywam – od wielu lat kibicuję. Ale czy to, co mogliśmy zobaczyć przed meczem Legii z Olimpią Grudziądz było normalne? Czy tak żegna się zawodnika, który spędził w klubie większą część swojej zawodowej kariery?
W przerwie zimowej swoją zawodnicza karierę zakończył Tomasz Kiełbowicz. Obrońca spędził w Legii 12 lat, jak informuje klub rozegrał ponad 300 meczów, dwukrotnie wywalczył tytuł mistrzowski i trzykrotnie wzniósł nad głowę Puchar Polski. Przez wiele lat był filarem obrony warszawskiego klubu. Nic więc dziwnego, że klub postanowił go godnie pożegnać.
Na meczu z Olimpią Grudziądz.
Nie bardzo rozumiem, jak myśl przyświecała osobom organizującym to wydarzenie. Wydaje mi się jednak, że po raz kolejny zwyciężyła koncepcja „trzeba zrobić COŚ!” – bez większego planowania, przygotowania i pomysłu. Klub od kilku dni dumnie komunikował, że „uprawnionych do wejścia na mecz” jest 10, 15, 16, 17 tysięcy osób. Ostatecznie na meczu pojawiło się ledwo ponad 11, a stadion (poza trybuną północną) świecił pustkami. W takiej scenerii żegnano jednego z najbardziej zasłużonych w ostatnich latach piłkarza. Po raz kolejny „rąsia goździk” i do domu. Zadanie wykonanie. Sukces.
Tomek, który na początku lutego poinformował o zakończeniu piłkarskiej kariery, otrzymał podziękowania, ekskluzywny zegarek oraz okolicznościowy proporczyk od prezesów Bogusława Leśnodorskiego i Lucjana Brychczego oraz dyrektora sportowego Jacka Mazurka. Później Kiełbowicz serdecznie wyściskał się z kolegami z zespołu, którzy czekali na pierwszy gwizdek sędziego. W tym samym czasie na telebimie wyświetlił się napis ‘„Kiełbik” dziękujemy’, a fani zgromadzeni na trybunach skandowali nazwisko legionisty.
Czy tak trudno było przewidzieć, że na mecz 1/4 PP z Olimpią Grudziądz rozgrywany we wtorek nie przyjdą tłumy? Czy nie dało się tej uroczystości zorganizować z większa pompą, np. w przerwie sobotniego meczu ligowego z GKS Bełchatów? Czy zamiast „Kiełbik dziękujemy” nie można było na telebimach puścić kompilacji najpiękniejszych bramek autorstwa Kiełbowicza? Najważniejszych momentów w jego karierze? Czy Tomasz Kiełbowicz na to nie zasługiwał? Ilu takich zawodników miała Legia w ostatnich latach?
Odniosłem wrażenie, że po raz kolejny na Legii robi się coś na komplety „odpierdol”. Byle zrobić, odznaczyć w harmonogramie jako „wykonane” i problem z głowy.
Szkoda.