O co chodzi Śląskowi Wrocław?

Stadion Miejski we WrocławiuSektor gości na stadionie we Wrocławiu może pomieścić 3500 kibiców. Mimo to na mecz finałowy Pucharu Polski, który rozegrany zostanie na stadionie Śląska już w ten czwartek, będzie mogło wejść tylko 2 tysiące kibiców warszawskiej Legii. Tak zdecydowały władze wrocławskiego klubu, rezygnując tym samym z pokaźnych wpływów do klubowego budżetu.

Jeszcze kilka tygodni temu Zbigniew Boniek mówił, że dla niego idealnie byłoby, gdyby oba mecze finałowe mogło obejrzeć po 3 tysiące „przyjezdnych”. Niestety, nie jest to możliwe z powodu ograniczeń w infrastrukturze. Sektor gości na stadionie Legii przy Łazienkowskiej może pomieścić maksymalnie 1800 osób. Co w tej sytuacji zrobił Śląsk? Mimo, że teoretycznie może wpuścić na swój stadion ponad trzy tysiące osób, postanowił ograniczyć pulę biletów do dwóch tysięcy. Jakimi pobudkami kierował się prezes  Piotr Waśniewski – najwidoczniej ponad wpływy do klubowego budżetu postawił przypodobanie się własnym kibicom. Ale czy tak powinien postępować prezes firmy, która powinna przynosić dochody?

Trudno o bardziej pozbawione logiki postępowanie – na złość Legii klub z Wrocławia lekką ręką rezygnuje z potężnych wpływów. Policzmy: 1500 kibiców więcej, przy założeniu, że bilet będzie kosztował 20 złotych, to 30 000 złotych do klubowej kasy. Śląsk od dawna boryka się z problemami finansowymi i funkcjonuje głównie dzięki „kroplówce” z budżetu miasta. Mimo to… nie chce zarobić! Co więcej – według informacji „Gazety Wyborczej” Śląsk, by zmniejszyć koszty ochrony na obiekcie przed finałem Pucharu Polski, zgłosił imprezę na 35 tys. widzów, podczas gdy na stadion może wejść dziesięć tysięcy osób więcej! Kolejne 10 000 pomnożone przez 20 złotych daje 200 000 (dwieście tysięcy), czyli lekko licząc, przy okazji finału Pucharu Polski Śląsk Wrocław bez problemu odpuszcza ćwierć miliona złotych!

Możemy debatować na temat reformy rozgrywek, uatrakcyjnienia meczów, większej ilości spotkań. 30 meczów w sezonie czy 37 – to wszystko jest bez znaczenia, jeśli klubami wciąż będą zarządzać zacietrzewieni ludzie bez umiejętności obsługi kalkulatora. Kluby w dużej mierze przyzwyczajone do utrzymywania z publicznych pieniędzy nie myślą biznesowo, nie robią wszystkiego, by jak najwięcej ludzi zostawiło swoje pieniądze w klubowej kasie.

Więcej kibiców to dla polskich klubów nie szansa na większe wpływy, ale większy problem. Lepiej zorganizować mecz dla mniejszej grupy ludzi, a różnicę pokryje Urząd Miasta Wrocławia. Czyli wszyscy mieszkańcy Dolnego Śląska.

Tylko w takim wypadku – po co tym klubom tak wielkie stadiony?