Feta po mistrzostwie, czyli gdzie wolno się bawić kibicom

legia-odra28iv2002-63_1366650916Sezon Ekstraklasy jeszcze się nie skończył, kwestia mistrzostwa jest wciąż otwarta, jednak sam fakt, że warszawska Legia jest na tę chwilę najbliżej tytułu już spędza sen z powiek wielu osobom. Chodzi oczywiście o to gdzie i w jaki sposób świętować będą kibice „Wojskowych” po zdobyciu ewentualnego tytułu. Dziwię się, że zarówno władze miasta jak i niektórzy dziennikarze udają, że nie znają odpowiedzi na to pytanie.

Tak naprawdę nie ma znaczenia, czy mistrzostwo zdobędzie Legia, czy poznański Lech. Oba przypadki są analogiczne. W razie ostatecznego triumfu kibice obu klubów udadzą się na rynki starego miasta, by tam świętować sukces swojej drużyny. Zamiast udawać  że problemu nie ma, najwyższy czas spróbować się do tej sytuacji przygotować. Przy tym chcę podkreślić, że poprzez „przygotowanie” nie mam na myśli wysłania w rejon poznańskiej lub warszawskiej starówki oddziałów  prewencji z całego województwa wspomaganych wojskiem. To da się zrobić normalnie!

Szokujące są dla mnie słowa pani Ewy Gawor - dyrektor Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Miasta Stołecznego Warszawy. Pani dyrektor już teraz robi wszystko, aby odciąć się od zgromadzenia do jakiego może dojść na Starym Mieście w przypadku sukcesu warszawskiej drużyny i sugeruje, aby mistrzowską fetę klub zorganizował np. na Agrykoli (dla niezorientowanych – park w bezpośrednim sąsiedztwie stadionu Legii). Dziwię się, że Ewa Gawor nie poszła krok dalej i nie wysłała kibiców do Lasu Kabackiego, albo Puszczy Kampinoskiej…

Rację ma w tym przypadku prezes Legii Bogusław Leśniodorski, który mówi: - Nie ma możliwości, żeby zmienić zwyczaj warszawiaków czy kibiców. Nawet gdyby ściągnąć do Warszawy wszystkie brygady antyterrorystyczne z całego kraju, to dziesiątki tysięcy ludzi będą chciały pójść na Starówkę. Może nam się to nie podobać, ale tak jest.

Otóż to – tak jest! Choćby władze Warszawy chciały zorganizować imprezę w jakimkolwiek innym zakątku miasta, to i tak na koniec dziesiątki (jeśli nie setki) tysięcy kibiców przejdą na Stare Miasto. To tradycja. Czym jest tradycja? Przypomnijmy:

Ratusz swoimi działaniami chce całkowicie zrzucić z siebie odpowiedzialność za to, co dzieje się na ulicach Warszawy. Jednocześnie oczekuje, że to klub weźmie pełną odpowiedzialność za zgromadzenie. Trudno dziwić się prezesowi Legii, że się na to nie godzi. Oczywistym jest, że w takim zgromadzeniu weźmie udział wielokrotnie więcej kibiców, niż będzie obecnych na stadionie przy Łazienkowskiej w dniu meczu z wrocławskim Śląskiem. Do grupy udającej się na starówkę dołączyć może każdy, także osoby niezbyt zainteresowane świętowaniem, a liczące na jakieś „atrakcje”. Czemu klub ma brać odpowiedzialność także za nich?

Ewa Gawor dodaje: - Odrzucam argument, że to będzie spontaniczna feta. Wszyscy doskonale wiedzą, kiedy jest mecz i gdzie zwykle po mistrzostwie chodzą kibice. Fetę planuje w porozumieniu z kibicami zarząd klubu. Mówienie o spontaniczności jest świadomym uciekaniem spod jurysdykcji. Najłatwiej powiedzieć, że się czegoś nie organizuje.

Przyjąłbym argumentację Ratusza, gdyby w fecie na Starym Mieście wzięli udział tylko kibice, którzy byli na meczu. Ale wszyscy wiemy, że to nierealne – będzie to zgromadzenie wielokrotnie większe nad którym zapanować będzie niezwykle trudno. Kto ma się poczuwać do odpowiedzialności za zabezpieczenie takiego zgromadzenia, jeśli nie Biuro Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego? To po co ono w ogóle istnieje?

Ustalmy więc pewne, dla mnie oczywiste, fakty związane z fetą kibiców po zdobyciu mistrzowskiego tytułu: bez względu na to czy mistrzem zostanie Lech Poznań, czy Legia Warszawa, wielotysięczny tłum kibiców w swoich miastach uda się spontanicznie na rynki starego miasta. Nikt nie będzie ich musiał zwoływać, ani organizować. Najgorsze co się może wydarzyć, to sytuacja w której w miejscu docelowym spotkają kompanie zwartych oddziałów z wycelowanymi strzelbami i armatkami wodnymi gotowymi do użycia. I nie chodzi tu o to, że kibice są „wrażliwi” i nie można ich prowokować.  Oczywistym jest, że nikt nie każe im demolować miasta ani bić się z policją.  Ale doświadczenie z przeszłości dowodzi, że widok kilkuset ciężkozbrojnych przedstawicieli policji działa jak płachta na byka na każdą większą grupę ludzi: czy to są kibice, górnicy, rolnicy czy pielęgniarki. Trzeba być kompletnie pozbawionym wyobraźni aby sądzić, że ostentacyjna obecność policji wpływa na tłum kojąco… Jeśli marsz na Starówkę będzie „spontaniczny”, a na miejscu czekać będą liczne oddziały prewencji, sprzęt ciężki i kawaleria, nietrudno zgadnąć, że sytuacja będzie napięta. Wystarczy wtedy jeden idiota z kamieniem w ręku, aby zapoczątkować prawdziwą reakcję łańcuchową. Można tego uniknąć, wystarczy współpraca na linii ratusz – klub – policja.

Problemem „fet” na miejskich placach jest to, że w gruncie rzecz nic się na nich nie dzieje. Ludzie przychodzą, chwilę śpiewają, cieszą się i… koniec. Nuda. W tym momencie co bardziej spragnieni wrażeń zaczynają szukać atrakcji, co może się skończyć tak, jak w przypadku kilku tego typu zbiorowisk. Do scen z przeszłości dochodziło m.in. dlatego, że nikt nie pomyślał jak taką imprezę zorganizować i jak zapewnić kibicom rozrywkę. A przecież nie musi to być wcale takie trudne.

Klub, w porozumieniu z miastem, powinien zorganizować prawdziwą fetę: postawić na rynku scenę, zaprosić muzyków którzy otwarcie kibicują klubowi, zorganizować mini-koncert połączony z prezentacją drużyny, przemowami trenerów, prezesów, piłkarzy, pokazem sztucznych ogni itp. Coś się będzie działo, dzięki czemu kibicom nie będą do głów przychodziły głupie pomysły.  Warszawa czy Poznań – pozostawienie czegokolwiek przypadkowi i zrzucenie na „spontaniczność” to proszenie się o guza. To w interesie władz miasta jest zorganizowanie imprezy z atrakcjami, aby skupić uwagę tłumu i zapewnić odpowiedni poziom atrakcji. Dziwię się, że pani Ewa Gawor tego nie rozumie.

Ostatnia sprawa, którą należy ustalić z Ekstraklasą S.A. Ostatni mecz powinien się odbyć tak wcześnie  jak to tylko możliwe. Wspominał o tym prezes Legii po spotkaniu ze swoim odpowiednikiem z FB Barcelony. Organizowanie takiego zgromadzenia w późnych godzinach wieczornych to kolejne proszenie się o kłopoty. Jeśli taka feta ma się odbyć, powinna trwać za dnia.

W gruncie rzeczy to nic odkrywczego. Wystarczyłaby odrobina dobrej woli i chęć współpracy, aby ograniczyć do absolutnego minimum ekscesy kibiców na mieście. Tu nie chodzi o przerzucanie się odpowiedzialnością, tylko o wywiązanie się ze swoich obowiązków. Wierzę, że jest możliwa trójstronna współpraca na linii klub – miasto – policja, aby wszyscy kibice – czy to Lecha czy Legii – zapamiętali ten wieczór na lata.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>