UFC – licencja na sponsorowanie

1176213_542090169190096_672352851_nJuż tylko godziny dzielą nas od debiutu w Ultimate Fighting Champiponship reprezentanta Polski – Piotra Halmanna. 4. września podczas gali UFC Fight Night w Belo Horizonte Polak zmierzy się z Francisco Trinaldo.

Halmann nie jest pierwszym Polakiem w największej organizacji MMA na świecie. Przed nim szlak przetarł Tomasz Drwal, a także pochodzący z Polski, ale mieszkający na stałe w Kanadzie Krzysztof Soszyński. Oprócz Halmanna w niedalekiej przyszłości w oktagonie UFC pojawi się także inny z naszych rodaków: Daniel Omielańczuk.

Od czasu debiutu w UFC Drwala minęło już sporo czasu. Przez te lata polski rynek MMA przeszedł bardzo długą drogę, w efekcie czego polskie firmy zaczeły dostrzegać potencjał marketingowy w tej dyscyplinie. Dzięki wsparciu Polsatu na szeroki wody wypłynęła Konfrontacja Sztuk Walki, która dla masowego widza jest dziś niemalże synonimem MMA w Polsce. Ten „boom” na MMA sprawił, że mamy coraz więcej gal i coraz więcej zawodników. Polskie firmy coraz chętniej wspierają najlepszych, dla których jednak droga do UFC wciąż jest długa i wyboista. Problem w tym, że dla czołowych zawodników wybór amerykańskiej organizacji wcale nie jest już taki oczywisty. Nie ze względów sportowych, lecz finansowych.

To właśnie kwestie marketingowo-sponsorskie sprawiają, że najprawdopodobniej nigdy nie zobaczymy w UFC Mameda Chalidowa. Czeczen z polskim paszportem jest w Polsce niekwestionowaną gwiazdą, a jego status na krajowej scenie MMA wiąże się z ogromnymi wpływami. Mamed ma podpisanych kilka kontraktów sponsorskich, jest też sowicie opłacany przez KSW. Przejście do UFC wiązałoby się z drastycznym spadkiem dochodów i mówimy tutaj o redukcji z poziomu kilkuset tysięcy złotych za walkę do poziomu (w najlepszym wypadku) 40-50 tysięcy dolarów. Tyle bowiem na początku otrzymują od UFC nowi zawodnicy, jeśli wygrają swoją walkę.

Gdyby Mamed zdecydował się przejść do UFC, w pierwszej kolejności straciłby krajowych sponsorów, którzy nie są zainteresowani promocją na amerykańskim rynku. Nawet, gdyby niektóre z tych firm chciały zostać zauważone za oceanem, to koszty takiej promocji mogłyby okazać się całkowicie nieopłacalne. Większość sponsorów w UFC musi bowiem uiszczać opłaty licencyjne, aby ich znaki towarowe mogły być obecne w oktagonie.

Tu dochodzimy do sedna tego tekstu, o którym napisałem w tytule. UFC czerpie ogromne zyski z tytułu opłat licencyjnych od sponsorów zawodników. Co więcej – rości sobie arbitralne prawo do decydowania, które firmy mogą, a które nie mogą pojawić się w oktagonie. Za przykład niech posłuży firma odzieżowa „Pretorian”, która z powodu nieuregulowania opłat licencyjnych została przez UFC „zbanowana”. W przeszłości podobny los spotkał firmę „Affliction”, która zaangażowała się w organizację gal MMA pod swoją nazwą. Jakiś czas temu o licencjach dla sponsorów zaczęli też mówić właściciele KSW: Martin Lewandowski i Maciej Kawulski. Temat na razie ucichł, jednak z pewnością temat opłat dla sponsorów zawodników walczących na KSW jeszcze powróci.

Opłata licencyjna w UFC może sięgać od 50 do nawet 100 tysięcy dolarów rocznie i obejmuje firmy, które chcą być obecne na stroju zawodnika bezpośrednio przed, w trakcie oraz po walce. W praktyce oznacza to szeroko rozumianą obecność w trakcie gali transmitowanej w telewizji. Licencje nie obejmują firm, których logotypy są obecne na wszelkiego rodzaju imprezach towarzyszących gali, czyli konferencjach prasowych, spotkaniach z fanami czy oficjalnym ważeniu.

Decyzja dot. licencji należy do ZUFFA (właściciel UFC)  i zdarza się, że niektóre podmioty są z tej opłaty całkowicie zwolnione. Dotyczy to np. portali internetowych takich jak chociażby MMARocks.pl. Wspominam o tej polskiej stronie, ponieważ logotyp popularnych „Rocksów” będzie widoczny na spodenkach Halmanna w nadchodzącej walce.

Podczas sesji zdjęciowej przed galą Halmann wystąpił w spodenkach firmy Manto. Do walki wyjdzie w identycznych, z tym, że logotypu firmy odzieżowej z powodu braku licencji już na nich nie będzie.

Tutaj ciekawostka: nie każdy wie, że dobrze znana w świecie sportów walki firma „Manto” to nasz rodzimy produkt! Właścicielem „Manto” jest Jakub Sawicki, jednoczesny właściciel warszawskiego klubu sztuk walki „Copacabana”. Wśród internetowych komentarzy często dostrzegam zdziwienie i niedowierzanie, że marka o globalnym zasięgu, w sprzęcie której trenują najlepsi zawodnicy na świecie, jest firmą w 100% polską. Jak widać – da się!

Wracając do licencji – obecność w UFC dla wielu firm jest bardzo cenna. Szczególnie mówimy tu o firmach odzieżowych związanych ze sportami walki i  dominujących na światowym rynku, takich jak „Tapout” czy „Hayabusa”. Stosunkowo niedawno do tego grona dołączył odzieżowy gigant dotąd niezwiązany z MMA – Nike, który podpisał indywidualne umowy z mistrzem UFC w wadze półciężkiej Jonem Jonesem oraz ex-mistrzem kategorii średniej – Andersonem Silvą. Były to pierwsze tego typu kontrakty w historii MMA. Co więcej: mówi się, że to pod wpływem Nike UFC zablokowało możliwość ekspozycji dla innego giganta – firmy Reebok, z którą związany jest inny legendarny zawodnik MMA – Quinton „Rampage” Jackson.

Dla wielu mniejszych sponsorów obecność w oktagonie nie musi być jednak tak priorytetowa, szczególnie jeśli mówimy o markach skupiających się na polskim rynku.  Nawet, jeśli byłyby one zwolnione z opłaty licencyjnej, musiałyby przeanalizować, czy wydawanie pieniędzy na zawodnika nie walczącego w Polsce ma dla nich sens i jakąkolwiek wizerunkową wartość. Mówiąc wprost – czy przełoży się na wzrost zainteresowania ich produktem i zrekompensuje w ten sposób poniesione nakłady.  Zawodnicy, szczególnie ci najbardziej znani, muszą także brać ten czynnik pod uwagę. Jest bowiem niemal pewne, że przynajmniej na początku przygody z UFC wpływy z tytułu wynagrodzenia oraz ewentualnych sponsorów będą znacznie niższe, niż pieniądze otrzymywane w Polsce.

Kibice – co zrozumiałe – chcieliby widzieć w UFC najlepszych polskich zawodników. Wielce prawdopodobne, że w obliczu zapowiedzi organizacji nad Wisłą gali w 2014 do grona zawodników UFC dołączy jeszcze kilku Polaków. Będą to albo ci, którzy na obecnym etapie kariery ponad wpływy pieniężne stawiają ambicje sportowe, bądź też ci, którzy zarabiają na dzień dzisiejszy na tyle mało, że nawet najniższa oferta z UFC będzie się wiązać ze znaczącą podwyżką.

fot. MMARocks.pl