To nie był łatwy rok dla kibiców Legii Warszawa

Na wstępie ustalmy jedno, żeby ci mający problemy ze zrozumieniem tekstu czytanego nie mieli żadnych wątpliwości. Rok 2016 był dla Legii Warszawa najlepszym okresem w historii. Kropka. W zasadzie na tym można by zakończyć, ale bądźmy szczerzy – taka ocena w gruncie rzeczy dotyczy tylko IV kwartału. Wcześniej bywało różnie.

Bohaterzy zimowiska

Jeśli ktoś mógłby powiedzieć, że pod względem emocji ostatni rok to „istny rollercoaster”, to z pewnością są to kibice Legii. Takiej huśtawki nastrojów nie było chyba nigdy i pozostaje się cieszyć, że na koniec wszystko ułożyło się jak należy. Początek roku nie zwiastował katastrofy – „bohaterzy zimowiska” pod wodzą trenera Stanisława Czerczesowa odrobili straty w lidze i sięgnęli po mistrzostwo oraz Puchar Polski, zostawiając w pokonanym polu Lecha Poznań czy Piasta Gliwice. Kolejny mistrzowski medal do kolekcji, po raz kolejny finał PP na Stadionie Narodowym należał do nas. Klimat wokół klubu był dobry, sympatyczny pan Staszek zdobył serca kibiców, którzy bardzo szybko go zaakceptowali i nie wyobrażali sobie klubu bez Rosjanina na trenerskiej ławce. Pierwsze półrocze było pasmem sukcesów, przedłużającym się w nieskończoność miesiącem miodowym. Niestety, „nic nie może przecież wiecznie trwać”. I wtedy się zaczęło…

Czy leci z nami pilot?

Rozstanie z trenerem Czeczesowem i zatrudnienie Besnika Hasiego to chyba największy błąd w historii właścicieli Legii. Z dnia na dzień wszystko się posypało – drużyna rozpoczęła sezon w fatalnym stylu, a walka o wymarzoną Ligę Mistrzów była drogą przez mękę. Trzeba sobie powiedzieć jasno – Legia w najtrudniejszym okresie w roku miała kupę szczęścia. Wylosowanie w eliminacjach LM Dundalk było jak trafienie szóstki w Totolotka. Tamta Legia w tamtym okresie z każdym innym potencjalnym rywalem nie miałaby najmniejszych szans i po raz kolejny polscy kibice zostaliby skazani na oglądanie Ligi Mistrzów w telewizji. Sam dwumecz dla kibiców Legii również był torturą. Czekali na ten awans ponad 20 lat, tymczasem po ostatnim gwizdku sędziego, piłkarzy schodzących z boiska żegnały gwizdy i dobrze znane „Legia grać…”. „Wojskowi” osiągnęli historyczny sukces, który zamiast wielkiego święta stał się wielkim rozczarowaniem. Sam osobiście nie potrafiłem się z tego awansu cieszyć, nie potrafiłem wykrzesać choć odrobiny radości. Byłem zażenowany i rozczarowany. W międzyczasie Legia traciła kolejne punkty w lidze oraz odpadła z rozgrywek Pucharu Polski. Nie o takiej Legii na stulecie marzyłem.  A najgorsze miało dopiero nadejść.

Z piekła do nieba.

Potem przyszedł mecz z Borussią. Jeden z tych wieczorów, po których masz ochotę oddać karnet, schować szalik do szafki i dać sobie z tym wszystkim spokój. Kompromitacja na boisku, kompromitacja na trybunach. Wielki powrót po dwóch dekadach na salony europejskiego futbolu miał być wielkim świętem, a stał się wielkim wstydem. Jakby tego było mało – w konsekwencji  UEFA zdecydowała zamknąć stadion na hitowy mecz z Realem Madryt. Kolejny cios, po którym człowiek zaczyna się zastanawiać, czy to wszystko ma jakikolwiek sens…

I wtedy stał się cud. Właściciele potrafili w końcu przyznać się do błędu i pożegnać trenera Hasiego. Jego miejsce zajął ściągnięty w trybie przyspieszonym z Zagłębia Sosnowiec Jacek Magiera i nagle wszystko zaczęło „żreć”. W lidze Legia zaczęła wygrywać, a na europejskim froncie grać odważnie i widowiskowo. Najpierw przyszedł smutny mecz z Realem rozgrywany przy pustych trybunach, w którym Legia była o włos od odniesienia zwycięstwa. Wynik 3:3 w połączeniu ze znacząco lepszą grą w lidze dał potężny zastrzyk optymizmu i nadziei na przyszłość.  Ktoś może powie, że wynik 4:8 w Dortmundzie chwały nie przynosi, ale jak pamiętacie – ja byłem zachwycony!

Legia Warszawa przegrała z Borussią Dortmund 4:8 w meczu Ligi Mistrzów. Mówicie mi, że fatalnie? Sami jesteście fatalni! Dawno się tak dobrze podczas meczu nie bawiłem!

czytaj całość: Are You Not Entertained?!

Zwieńczeniem pracy Jacka Magiery w drugiej połowie roku był mecz ze Sportingiem, którego stawką była gra w Lidze Europy wiosną 2017 roku. Zwycięzca bierze wszystko i jak się okazało – ten dzień również należał do Legii. Zajęcie trzeciego miejsca w grupie z Realem, Borussią i Sportingiem to bez dwóch zdań ogromne osiągnięcie Magiery, który podniósł drużynę z dna i sprawił, że potencjalna katastrofa przerodziła się w historyczny sukces.

Postawa Legii w drugiej połowie roku została doceniona także przez Europejskie Stowarzyszenie Klubów, które nominowało „Wojskowych” do nagrody „Klub roku”. Poza Legią Warszawa do tegorocznej edycji nagrody nominowano również Real Madryt, Leicester, Sivillę oraz Molde. Ostatecznie nagroda trafiła w ręce „Królewskich”, jednak już sam fakt nominacji pokazuje, jak wiele osiągnął klub z Warszawy w tym roku.

Co dalej?

Przed Legią trudny rok 2017. Absolutnym priorytetem jest zdobycie kolejnego tytułu Mistrza Polski. W tym kontekście dwumecz z Ajaxem Amsterdam w Lidze Europy będzie bonusem i szansą na zawojowanie europejskich boisk. Ewentualna porażka nie będzie jednak tragedią – porażka w Ekstraklasie z pewnością już tak. Na szczęście mamy trenera Magierę, który sprawia wrażenie człowieka który wie czego chce i jak to osiągnąć. Napisałem niedawno, że mamy trenera na lata i tylko Zbigniew Boniek może nam go zabrać. W tym kontekscie nie pozostaje nic innego, jak życzyć w nowym roku sukcesów trenerowi Nawałce.

Nie samą piłką człowiek żyje.

Poza kwestiami czysto sportowymi nie można nie wspomnieć o kilku innych projektach w które Legia była w tym roku zaangażowana. Niestety, nie wszystkie okazały się sukcesem na miarę możliwości i potencjału.

Największym problemem wizerunkowym Legii z pewnością był konflikt właścicielski, który wybuchł po wydarzeniach podczas meczu z Borussią. Panowie Bogusław Leśnodorski i Maciej Wandzel znaleźli się na wojennej ścieżce z posiadającym większościowy pakiet udziałów Dariuszem Mioduskim. Przez kilka tygodni po meczu z BVB byliśmy świadkami żenującego spektaklu, w którym obie strony sporu udzielały wywiadów „swoim” dziennikarzom i za wszelką cenę starały się zdyskredytować oponenta. Takie rzeczy nie powinni ujrzeć światła dziennego, poważni biznesmeni nie zachowują się w taki sposób. Swojego zażenowania nie kryli zresztą sami kibice którzy zgodnie twierdzili, że takie sprawy powinno się załatwić  w zaciszu gabinetów. Dobrze się stało, że po jakimś czasie cała trójka poszła po rozum do głowy i temat konfliktu we władzach klubu zniknął z nagłówków gazet.

Mieliśmy też w tym roku kilka dużych projektów marketingowo-medialnych. Wielka szkoda, że projekt „(L)egenda” we współpracy z Player.pl zakończył się w taki sposób. Uważam, że ta produkcja miała ogromy potencjał i mogła stać się świetnym materiałem nie tylko na stulecie klubu, ale także do później dystrybucji w formie płyt DVD. W IV kwartale 2016 roku miały także zadebiutować w Legijnych mediach archiwalne materiały TVP dotyczące warszawskiego klubu. W lipcu w siedzibie Telewizji Polskiej odbyła się konferencja z udziałem prezesa Legii Bogusława Leśnodorskiego oraz szefa publicznego nadawcy – Jacka Kurskiego. Na oficjalnej stronie Legii czytaliśmy wtedy:

Materiały przekazywane do Klubu będą sukcesywnie sprawdzane pod kątem jakości ich digitalizacji, opisywane i archiwizowane wewnętrznie. Pierwsze z nich zostaną udostępnione kibicom najpóźniej w czwartym kwartale 2016 roku. Archiwalia posłużą do realizacji kilku projektów związanych ze Stuleciem Legii Warszawa – o każdym z nich Klub poinformuje w oddzielnym komunikacie.

Niestety, jak na razie nie wiadomo co dalej. Temat umarł.

W IV kwartale roku miała także zostać wydana „Księga stulecia”, jednak klub oficjalnie poinformował o przełożeniu daty premiery na marzec 2017, z uwagi na zdobycie Mistrzostwa Polski oraz perspektywę gry w Lidze Mistrzów. Wiele na temat tej pozycji w ciągu roku dyskutowaliśmy na Twitterze. Według mnie przyjęty model sprzedaży jest nie do końca właściwy, a cena dla wielu mniej zamożnych kibiców zaporowa. Może jeszcze kiedyś do tego tematu wrócę.

Ogólnie odnoszę wrażenie, że klubowi zabrakło pomysłu na komunikację z kibicami w zakresie „kolekcjonerskich, ekskluzywnych i unikatowych” gadżetów związanych ze stuleciem. Nie chodzi tylko o wspomnianą księgę, ale także np. zegarki Błonie sprzedawane w cenie (w zależności od wersji) od dwóch do dwóch i pół tysiąca złotych. Odnoszę czasem wrażenie, że pracownicy klubu nie doceniają świadomości biznesowej kibiców w dzisiejszym świecie.

Naprawdę nie wystarczy już napisać, że przedmiot jest kolekcjonerski oraz unikatowy. Czasem trzeba tę wartość kibicom pokazać, bo kibice nie są ani ślepi, ani głusi. Mają internet i bardzo szybko potrafią zweryfikować, czy np. prezentowany przedmiot jest wart swojej ceny i czy przyjęta polityka cenowa jest właściwa. Dotyczy to nie tylko zegarków czy okolicznościowych książek, ale całego asortymentu dostępnego w oficjalnym sklepie.

Skoro już jesteśmy przy sklepie, nie sposób nie wspomnieć o uruchomieniu nowej wersji internetowej platformy. Nie będę się powtarzał, wszystko zostało już napisane, zachęcam więc do przeczytania moich dwóch tekstów poruszających tę kwestię.

Legia Warszawa zaprezentował dziś nową odsłonę swojego sklepu internetowego. Mam z tym pewien problem, bo autentycznie chciałbym klub za ten ruch pochwalić. Zarówno funkcjonalnie jak i wizualnie nowa wersja platformy jest naprawdę fajna. Czytelna, intuicyjna, schludna. Jest kilka niedoróbek graficznych, ale to detale nie psujące obrazu całości. Niestety, dużo gorzej jest „pod spodem”.

czytaj całość: Wojna postu z karnawałem, czyli Legia i jej nowy sklep internetowy

 

W najśmielszych snach nie przypuszczałem, że wdrożenie nowego sklepu online Legii Warszawa może się przerodzić w aż taką wizerunkową katastrofę.

czytaj całość: A miało być tak pięknie…

Na koniec coś o pozytywach. Bardzo ciekawą inicjatywą było wejście Legii w e-sport i zorganizowanie „MODECOM eSports Cup 2016” – turnieju FIFY17 z udziałem przedstawicieli Manchesteru City, Schalke 04 Gelsenkirchen, VfL Wolfsburg, Ajaksu Amsterdam, Valencii, Paris Saint-Germain, Sportingu Club de Portugal oraz oczywiście Legii. Mimo, że naszemu przedstawicielowi nie poszło najlepiej, to pierwsza tego typu impreza w kraju zrobiła bardzo pozytywne wrażenie.

Kolejnym ciekawym projektem był powrót na rynek prasowy z tytułem „Młoda Legia”. Poświęciłem temu osobny tekst:

Na rynku wydawniczym pojawił się nowy tytuł związany z warszawskim klubem. „Młoda Legia” ma być dwumiesięcznikiem kierowanym do młodszych kibiców, wydawanym przez Edipresse. Magazyn według informacji wydawcy ma 32 strony, kosztuje 9,99 zł, a dystrybuowany w całym kraju nakład wynosi ok. 40 tys. egz. Tyle suchych faktów.

czytaj więcej: Legia Warszawa wraca na rynek prasowy z tytułem dla najmłodszych

Wciąż nie potrafię jednak zrozumieć, dlaczego sam klub zaniechał jakiejkolwiek promocji tego tytułu. Wzmianki o nowej gazecie wciąż nie ma w kanałach społecznościowych Legii ani na stronie oficjalnej klubu. Wygląda to trochę tak, jakby Legii na sukcesie tego przedsięwzięcia kompletnie nie zależało…

Epilog

I taki własnie był dla mnie rok 2016 przy Łazienkowskiej 3. Rok stulecia, rok historycznych sukcesów, ale też ogromnych rozczarowań. Rok wielkiej euforii, ale nie wolny od bolesnych porażek. Było w tym roku absolutnie wszystko. Tak jak wspomniałem na wstępie – był to najlepszy rok w historii klubu. Co nie oznacza, że był to rok łatwy…

Oby kolejny był przede wszystkim na wszystkich możliwych frontach spokojniejszy. Czego Wam i sobie życzę.

Szczęśliwego nowego roku!

Czytaj także:

Houston, mamy problem klasy Ekstra Nie znam się na piłce. Ustalmy to od razu na początku, żeby uniknąć późniejszych rozczarowań. Nie kończyłem żadnych studiów związanych z zarządzanie...
Ludzie listy piszą, zwykłe, polecone… Opinią publiczną wstrząsnęła kolejna poruszająca informacja. Prezes Legii Warszawa - Dariusz Mioduski - wysłał do swoich pracowników maila! Faktycznie...
Ekstraklasa w „pułapce średniego rozwoju”? Pisałem całkiem niedawno o dość niepokojących danych dotyczących oglądalności naszej piłkarskiej Ekstraklasy. Dziś chciałbym spojrzeć na temat od ni...