"Only on pay-per-view"

tvPPV wkracza do Polski coraz odważniej  W najbliższym czasie czekają nas dwa spore wydarzenia, których transmisja będzie dostępna dla widzów tylko w systemie „zapłać zanim obejrzysz”. Chodzi o galę Polsat Boxing Night oraz KSW 23.

Podczas pierwszej z wymienionych imprez rękawice skrzyżują Andrzej Gołota oraz Przemysław Saleta. Na drugiej w ringu po raz kolejny zobaczymy Mariusza Pudzianowskiego. Jeśli miałbym ocenić pojedynek Gołoty z Saletą w kategoriach sportowych powiedziałbym, że dla mnie ta walka nie ma absolutnie żadnego sensu. Należę do chyba już ostatniego pokolenia, które pamięta Andrzejka z jego wielkich pojedynków w Madison Square Garden. Takim wolę go pamiętać.

To spostrzeżenie każe mi sądzić, że sprzedaż PPV na galę Polsatu nie będzie wielkim sukcesem. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że będzie to klapa. Czemu? Wydaje mi się, że ktoś mocno przecenił wartość marketingową Gołoty i Salety w aktualnej grupie komercyjnej. Dzisiejsza młodzież szybciej rozpozna Khalidova, Materlę, Pudzianowskiego czy choćby Szpilkę, niż Gołotę. Oczywiście, każdy wie, kto to jest Andrzej Gołota, większość kojarzy tez pewnie Przemysława Saletę (ale czy z walk?), ale czy ci ludzie zapłacą 40 złotych za możliwość obejrzenia ich starcia? Śmiem wątpić.

Andrzej to wspaniały człowiek. Potwierdzi to każdy, kto miał możliwość rozmawiać z nim choćby jeden raz. Ale ze sportowego punktu widzenia to dinozaur. Z marketingowego – dziś co najwyżej osoba znana z tego, że jest znana. Dla większości ludzi jest wspomnieniem zarwanych nocy w latach dziewięćdziesiątych oraz jednym z uczestników „Tańca z Gwiazdami”. A Saleta? Czy ktokolwiek potrafi dziś wymienić jego największe sukcesy, poza tym że przegrał z nim Najman? Czy to jest ten rodzaj sławy, który sprawia że ludzie sięgają po portfele?  Nie sądzę.

W świetle powyższego śmiem twierdzić, że pod względem PPV gala Polsatu będzie niewypałem. Ale nie wszyscy na tym stracą. W sytuacji „win-win” są producenci imprezy: duet Kawulski & Lewandowski, czyli właściciele KSW. Panowie są niewątpliwie autorami największego (jedynego) sukcesu polskiego PPV – gala KSW20 sprzedała się w ilości oscylującej wokół 100 000 subskrypcji. Gala była jednak tańsza od imprezy Polsatu – widz musiał zapłacić 30 złotych, czyli 25% mniej niż za walkę Gołoty z Saletą. Wbrew pozorom – to całkiem sporo. Warto podkreślić jeszcze jeden aspekt całej operacji: w promocję PPV na KSW20 zaangażowani pośrednio byli wszyscy najwięksi operatorzy cyfrowi: także C+ i UPC, którzy udostępniali to PPV. Teraz mamy tylko Cyfrowy Polsat i Iplę, więc siłą rzeczy już na starcie potencjalna grupa docelowa jest mniejsza.

Dlaczego włodarze KSW zyskają bez względu na wynik sprzedaży? Ponieważ nie mogli sobie życzyć lepszego badania rynku przed „swoją” galą, zaplanowaną na czerwiec. Jeśli impreza Polsatu sprzeda się dobrze, zapewne i oni podniosą cenę na KSW23. Jeśli będzie klapa – zostaną przy starej stawce. Nie można sobie wyobrazić lepszego badania nastroju widzów. Przypomnijmy, że obie imprezy produkowane będą przez Polsat, więc grupa docelowa jest bardzo zbieżna.

KSW jest na fali. Kolejna gala z udziałem Pudzianowskiego zapowiada się bardzo interesująco. Sam Martin Lewandowski w wywiadzie dla serwisu MMARocks.pl powiedział jakiś czas temu, że gdyby ta gala była transmitowana w otwartej telewizji, pobiłaby wszelkie dotychczasowe rekordy oglądalności. Spodziewam się więc mocnego uderzenia, głośnych nazwisk i potężnej promocji.

W przeciwieństwie do walki emerytowanych pięściarzy, KSW powinno porwać tłumy. Bo od PPV odwrotu nie ma. Ale nie oznacza to, że w tym systemie musi być transmitowana każda duża impreza. W niektórych przypadkach z pewnością bardziej opłacalna byłaby transmisja w paśmie otwartym: przyciągnęłoby to więcej widzów, większą liczbę potencjalnych sponsorów oraz z całą pewnością większy wpływy z reklam.

Po sukcesie KSW20 ktoś w Polsacie przelicytował. Zderzenie z rzeczywistością może okazać się bolesne.